Grudniowy weekend z bieganiem
Jako iż ostatnio miałem wywrotkę na rowerze, starałem się uważać na siebie przez ostatni tydzień i naprawdę mało biegałem. Dwa lekkie treningi, pokazały, że może być fajnie podczas aktywnego weekendu. Pierwszy start to GP Sztumu w biegach przełajowych, dystans to 9,2 km, czyli dwie pętle wokół jeziora. Piękna pogoda nie przeszkadzałaby, pobiedź mocno, jeszcze nie na tyle, by zbliżyć się do PB, ale szybko jak na początek.
Pierwsze metry zaczęły się po plaży, wszystko szło bardzo dobrze, pierwszy kilometr wyszedł, prawie tak jak planowałem, a dokładnie 3:50, więc jest nieźle, drugi kilometr zaś wyszedł szybciej, bo aż 3:45. W pewnej chwili pomyślałem, że czas trochę zwolnic, bo nie jestem jeszcze gotowy, by biegać szybko, a dokładnie na pograniczu życiówki na 5 km. Trzeci i czwarty kilometr to odpowiednio 3:49 i 3:58. Więc pierwsze okrążenie kończę z wynikiem 17:25, jest fajnie. Nie czuje kryzysu, ale wiem, że to jeszcze nie takie bieganie, jakie bym chciał.
Kolejny kilometr został przebiegnięty szybciej od poprzedniego, a dokładnie 3:53 i to właśnie w tym momencie poczułem, że jest coś nie tak. Załapała mnie kolka nie na tyle silna, ale przeszkadzała, by włączyć drugi bieg. Dlatego znów nastąpiło nieznaczne zwolnienie. Często tak bywa, że nie idzie coś po naszej myśli. Tempo trzech odcinków to 3:57,3:59, 3:57. Cały czas w głowie mam jedno, chciałbym przyspieszyć, ale nie idzie. Wiedziałem, iż nie uda mi się nic więcej zrobić, dlatego starałem się utrzymać to tempo i nie dać się więcej wyprzedzić. Ostatni kilometr to 3:58, przed plażą zrywam się jeszcze trochę i wpadam na metę z czasem 35:25.
Jest, tak jak zakładałem. Przed biegiem ustaliłem sobie taktykę pobiec poniżej 36 min i udało się, z czego jestem bardzo szczęśliwy. Miejsce open 22, bardzo cieszy. Tak kończę pierwsze zmagania tego grudniowego weekendu, było fajnie.
Kolejny start to Santa Run Kartuzy na dystansie 7 km. Od samego początku plan był prosty, chciałem pobiec poniżej 27 min, czyli dość szybko. Przed starem pełno znajomych. Z każdym trzeba się przywitać i porozmawiać, to jest, to co lubię. Przed startem przeprowadziłem rozgrzewkę zorganizowaną przez organizatorów. Od razu zrobiło mi się cieplej przed zawodami. Kiedy spojrzałem za siebie, było bardzo czerwono, pełno mikołajów i mikołajek, to wyglądało wspaniale, a niektórzy byli przebrani dodatkowo, za prezenty bombki czy sanie.
Pierwszy kilometr zacząłem jak zawsze za szybko, potem na tym tracę, ten odcinek wyszedł 3:46. Było trochę z górki może dlatego albo znów podpaliłem się kolejnym startem. Nie umiem inaczej, ale muszę się tego nauczyć. Drugi kilometr to przyspieszenie do 3:42, ogólnie zegarek cały czas wariował i nie pokazywał tego, co bym chciał. Nie wiem, może problemy z GPS-em. A dodam, iż ustawiłem go na wyścig, czyli czas 27 min i dystans 7 km, co oznaczało, że będę miał wirtualnego zająca. To dla mnie dobra taktyka, zawsze pokazuje mi, ile tracę lub zyskuje nad danym czasem.
Trzeci kilometr to zwolnienie, czuję, że jest coś nie tak, chyba powoli łapie mnie kolka, dlatego z dobrego tempa nici, czas odcinka 3:51. Wtedy jeszcze nie było tak źle, czwarty km to czas 3:54. W głowie miałem tylko czarne myśli, iż nie uda się ugrać dobrego wyniku, a chciałem pobiec trochę mocniej niż dzień wcześniej. Piąty km tam miał być podbieg według profilu, ale jak go jakoś przeoczyłem. Cały czas tempo poniżej 4 min na km, a dokładnie 3:53, wiec jeszcze nie jest najgorzej.
Między szóstym a siódmym kilometrem dopadła mnie kolka, na tyle silna, iż musiałem zwolnić, chociaż po wynikach tego nie widać. Przedostatni kilometr to czas 3:54, a to znak, że wcześniej przyspieszyłem, by później zwolnić z wiadomego powodu. W ty momencie kryzys był naprawdę na tyle duży, iż chciałem stanąć, ale wiedziałem, że jak stanę, nie zrobię tego, czego tak pragnę. Czyli wyniku poniżej 27 min.
Ostatni kilometr, zaciskam zęby i daje z siebie wszystko, wbiegając na metę z czasem odcinka 3:42 i ogólnym czasem 26:25, jest zadowolenie i kolejny mały sukces. Ogólnie kończę zawody na 13 miejscu. Rodzina, która przyjechała na zawody, nie wiedziała, że można tak szybko biegać. Dziękuje wszystkim, którzy mnie wspierają i wierzą we mnie i mój mały sukces. Mam tylko nadzieję, iż będę kiedyś biegał na tyle szybko by stanąć w pierwszej trójce open. Tego sobie życzę i taki stawiam cel na nowy rok. To byłoby coś, tak kończę ten piękny weekend połączony z bieganiem. PS. Dziękuje za wszystkie zdjęcia.










Komentarze
Prześlij komentarz