Nowa rola, wolontariusz Enea Ironman 70.3 Gdynia powered by Herbalife

Siema. Jak wiecie, sam startuje w wielu zawodach różnego typu, od biegania po triathlon. Zawsze ciekawiło, jak wygląda praca od strony zaplecza. Jak to wszystko przebiega, by każdy sportowiec mógł walczyć o swoje cele, marzenia, zwycięstwa. Dlatego dzisiaj pragnę wam przedstawić, jak zostałem wolontariuszem Enea Ironman 70.3 Gdynia powered by Herbalife. Na każdych zawodach jest pełno takich ludzi zwanymi wolontariuszami. Większość tych ludzi to młodzież, ale i nie tylko. Na długo przed zbliżającą się impreza, na stronie lub FB widnieje ogłoszenie, że poszukują takich osób do pomocy w organizacji zawodów, czy to zabezpieczanie trasy, na punktach odżywczych, czy informacja. Wiedziałem, że w tym czasie zaczynam urlop i nie mam nic innego do roboty, dlatego postanowiłem, iż zgłoszę się jako pomoc w Gdyni przy triathlonie.

By wszystko przebiegało sprawnie, trzeba było się wybrać do Gdyni dość wcześnie, gdyż o 6:30 była odprawa wolontariuszy. W moim przypadku wiedziałem, że będę zabezpieczał trasę biegową, wtedy nie wiedziałem jeszcze, co będę tam robił. Odebrałem koszulkę i identyfikator, by prawie wszędzie móc wejść. Było dwóch liderów, którzy kierowali grupą trasy biegowej. Dostaliśmy krótkofalówki, by mieć łączność i w sytuacjach kryzysowych, powiadomić liderów.
Pogoda od samego rana nie była idealna dla mnie, ale dla startujących owszem. Przed zabezpieczeniem trasy, miałem jeszcze chwile, by podziwiać zawodników, jak startują. Już wtedy wiedziałem, że chce być tu za rok w innej roli, a nie jako wolontariusz.

Tak chcę wystartować na 1/2 dystansu, ale nie o tym. Obserwując zawodników, ja walczą ze swoimi słabościami, jak pokonują kolejne metry 1/2 ironmana, przyszedł czas do zabezpieczania trasy. Około 10:30 miał być pierwszy zawodnik. Moja rola polegała na tym, by kibice nie dostali się na trasę biegową i przechodzili tylko w wyznaczonych miejscach, tak by nie przeszkadzało to startującym. Na początku czułem zadowolenie, szczęście, że mogę być częścią tak ważnej imprezy na pomorzu. Wszystko przebiegało dość sprawnie, aż do fali kulminacyjnej, gdzie miało być najwięcej zawodników. W tym momencie kibice, którzy chcieli się dostać na drugą stronę, miasta, ulicy, narzekali najwięcej. Bo po co ta impreza? Nie można było zrobić jej gdzieś indziej? Tylko miasto korkują. Trochę się nasłuchałem, ale mnie to nie przeszkadzało. Ja się ciesze, że tyle się dzieje, bo przecież nie tylko z Polski tu startowali, ale i z całego świata.

  Takie imprezy są potrzebne, promują trójmiasto, a nawet pomorze. Można się cieszyć, że tyle się dzieje, a to, że ktoś nie może pójść do kina, niech zaplanuje inaczej dzień. Ja dalej pilnowałem trasy biegowej. Fala kulminacyjna minęła i można było odetchnąć. Biegaczy z każą chwilą, było mniej, ale i tak trzeba było uważać by ktoś nie przeszkodził im w pokonaniu trasy. Dzięki byciu wolontariuszem zebrałem cenne doświadczenie i wiem jak ciężka, jest to praca, by każdy z nas mógł się realizować w tym, co robi. Jedno jest pewne, nie powiedziałem jeszcze ostatniego słowa w roli wolontariusza, ale to z czasem. Najpierw zajmę się tym, co robię najlepiej. Starty w zawodach to mój żywioł, w tym czuje się najlepiej, czas przygotować się do startu na dystansie 1/2 ironmana, ale najpierw maratony i szybkość taki mam cel.

Komentarze

Popularne posty