VI ĆWIERĆMARATON SZWAJCARII KASZUBSKIEJ
Każdy bieg jest inny i za to Lubie Kaszuby. Nie ma łatwych tras, niektóre są wymagające inne mniej, ale zawsze jest cel, by wypaść dobrze. W tamtym roku nie byłem w Przodkowie, wiec nie wiedziałem, czego można się spodziewać. Słyszałem, że na 7-8 km jest podbieg, który może konkurować z podbiegiem z Sierakowic. Na zawody przyjechałem rowerem, było około 24 km w jedną stronę. Któryś ze znajomych spojrzał na mnie i nie wierzył, że wystartuje, a jednak. Jestem szalony i dobrze mi z tym. Numer startowy i chip odebrałem dość późno, bo po 12 a start był przewidziany na 13. Zdarzyłem porozmawiać ze znajomymi, w końcu tutaj mam ich pełno. Na bieg miałem plan, cel był czasowy, skończyć poniżej 47 minut.
Z każdym metrem byłem bliżej mety, Cieszyłem się, że nie straciłem tyle na podbiegu. Może nie jest ze mną jeszcze tak złe. W głowie pozostała jena porażka z Tczewa, gdzie przegrałem pudło o 7 sekund. Postanowiłem od 10 km, że co by się nie działo, nie oddam miejsca, nie dam się wyprzedzić na ostatnich metrach. Rzeczywiście tutaj tak było, ostatnio skupiałem się na mocnym finiszu, na treningach, by nie dać plamy. Można stracić wiele, a ja tego nie chcę. Ostanie 300 m daję z siebie wszystko tempo bardzo szybkie jak dla mnie 3:18. Do perfekcji jeszcze brakuje, ale z czasem to poprawie. Przodkowo zaliczam do udanych występów, czas 46:07 miejsce 21 open i 6 w kat. Jest dobrze, do maratonu został miesiąc, kiedy pisze ten tekst. Czuje, że jestem na jakimś stałym poziomie, trochę nie ruszam do przodu, ale znam przyczynę. Moje treningi skupiają się na wytrzymałości i to jest podstawa. Skończę okres maratonów, popracuje nad szybkością.




Komentarze
Prześlij komentarz